g

g
Na blogu znajdziecie mnóstwo szablonów na blogspota o przeróżnej tematyce. Już stworzone i do ogólnego użytku znajdują się w galerii. Gdyby nie było tam waszej wymarzonej pracy to zawsze możecie zamówić coś specjalnie dla Was. Polecam także zaglądanie do zakładki z propozycjami. Tworząc nowe, wolne szablony zawsze kieruję się waszymi pomysłami. Raz w tygodniu pojawia się recenzja wybranej przeze mnie rzeczy. Bardzo często są to książki, ale czasem zdarzają się też inne produkty. Najczęściej publikuję je w okolicach weekendu. O nowościach zawsze informuję na moim Facebooku. Prócz grafiki i recenzji publikuję wszelkiego rodzaju posty z przemyśleniami. Jest to bardzo szeroka kategoria i może pojawić się dosłownie wszystko. Piszę o tym, co aktualnie siedzi mi na duszy, co mnie zaciekawiło i uważam, że może być to również interesujące dla Was.

10.11.16

Manicure hybrydowy z AliExpress

Pracowałam ostatnio w salonie kosmetycznym. Pod pewnymi względami było to świetne miejsce - fajna ekipa, dobra kawa i darmowe zabiegi. Szczególnie upodobałam sobie manicure hybrydowy. Nic nie odpryskuje, paznokcie są cały czas ładne i zadbane. Totalna odmiana! Nie wiem, jak Wam, ale mi zwykłe lakiery nigdy nie trzymają się długo. Niestety z pewnych względów postanowiłam zmienić prace i tu pojawiło się pytanie - jak żyć bez hybryd?

Hybryda na naturalnej płytce kosztuje średnio 90 pln. Pewnie, można taniej, można drożej - w każdym miejscu są inne ceny. Nie zagłębiajmy się w to jednak, wystarczy, że zaczęłam sobie obliczać,  co zrobić, by nie zrujnować mojego małego, studenckiego portfela. Odpowiedz przyszła niespodziewanie za sprawą mojej znajomej. 
Patrzę, przyglądam się - ale ma ładne paznokcie! Świetny kolor, idealnie kryjący, nic nie odpryskuje. Jestem pewna, że robiła w jakimś dobrym salonie, bo jakże by inaczej! A tu niespodzianka - lampa, lakiery i wszystko innego kupiła na AliExpress. Sama lampa, łącznie z wysyłką, kosztowała 50 pln. Szok. Niedowierzanie. Bo jakże to kupić taką chińszczyznę, która nie dość, że działa to jeszcze kosztuje tyle, co nic?
Jeśli się zastanowić to większość rzeczy na rynku to chińszczyzna. Postanowiłam, że zaryzykuję. Ustawiłam się budżet na 200 pln. Tyle, co dwa zabiegi plus jakaś henna. Sama nie robiłam jeszcze hybryd, ale miałam je już robione. Robiłam także zamówienia do salonu, więc wiem  mniej więcej, czego potrzebuję. Najważniejsze: lampa, baza, top, lakiery, ozdoby.
Czytaj dalej »

Próbny

http://szablonyjill.deviantart.com/art/Szablon-Once-upon-a-time-629254753
Lipiec, sierpień i wrzesień to zawsze gorące miesiące, jeśli chodzi o prezenty, przynajmniej u mnie. Wtedy właśnie odbywają się jedne z najważniejszych dni w roku - urodziny mojego chłopaka i nasza rocznica. Przyznam, że z każdym razem jest mi trudniej znaleźć idealny podarunek, głównie dlatego, że już wszystko mu dałam. Przeglądając w mnóstwo stron w końcu trafiłam na tę, które niesamowicie mi pomogła - MyGiftDna. Lipiec, sierpień i wrzesień to zawsze gorące miesiące, jeśli chodzi o prezenty, przynajmniej u mnie. Wtedy właśnie odbywają się jedne z najważniejszych dni w roku - urodziny mojego chłopaka i nasza rocznica. Przyznam, że z każdym razem jest mi trudniej znaleźć idealny podarunek, głównie dlatego, że już wszystko mu dałam. Przeglądając w mnóstwo stron w końcu trafiłam na tę, które niesamowicie mi pomogła - MyGiftDna.
Czytaj dalej »

20.4.16

Prolog

http://szablonyjill.deviantart.com/art/Szablon-Once-upon-a-time-629254753
     Prawie nic nie czuję, kiedy patrzę w ich puste twarze. Nie przerażają mnie już, nie sprawiają, że serce bije szybciej, a dłonie zaczynają się pocić. Brakuje początkowego zdziwienia i strachu przed tym, co obce. Nie uśmiecham się, nie udaję, iż wszystko jest dobrze. Spoglądam w ich oczy i widzę własne odbicie... ale nawet to nie sprawia, że jest mi przykro.
     Jestem taka sama jak oni. Bezbarwna. Nieczuła. Nie żyję, ale jeszcze nie umarłam. Egzystuję. Czasem myślę o tym, jakby potoczył się mój los, gdybym dokonała innego wyboru. Widzę siebie w gronie znajomych, siedzę po środku, tak jak zawsze. Po mojej prawej stronie jest Rachel - piękna, nieustępliwa, arogancka Rachel. Bez trudu wyobrażam sobie jej kpiąco wykrzywione wargi i głośny śmiech. Zupełnie inaczej wygląda Veronica. Zawsze trzyma się trochę z tyłu, półkroku za nami. Blond włosy anioł o ostrym umyśle. Nie ma zagadki, której nie potrafiłaby rozwiązać.
     W moich marzeniach, on też tam jest - perfekcyjny, jak zawsze. Ma kruczoczarne włosy, niebieskie oczy i uśmiech, który potrafi skraść serce. Nie ukrywamy naszego związku. Trzyma mnie za rękę, kreśląc swoim kciukiem delikatne wzory na mojej dłoni. Nie potrafimy przetrwać bez swojego dotyku, choćby przez krótką chwilę. Kocham go, a on kocha mnie.
     Dwa lata temu byłabym wściekła. Złościła się, warczała, krzyczała... teraz mam wrażenie, że emocje prześlizgują mi się przez palce. Z każdym dniem jest ich coraz mniej. Niedługo zostanie tylko pustka, bezkresna nicość.
    Dr Scoot chrząka znacząco, chcąc zwrócić na siebie naszą uwagę. Udaje jej się to, ale tylko połowicznie. Thomas, chłopak siedzący obok mnie, nadal spogląda w sufit, jakby widział coś naprawdę interesującego. Ignoruję go, tak jak reszta osób. Nie chcę wiedzieć, co ten drobny, jasnowłosy chłopak widzi w poszarzałym kawałku betonu. Mam wystarczająco własnych zjaw.
     - Witajcie kochani, jak wam minął tydzień? - zaczyna kobieta, jednocześnie wyjmując dyktafon z czarnej teczki. - Jest dwudziesty dziewiąty listopada dwa tysiące dwunastego roku, zaczynamy kolejną sesje. Doktor prowadzący - Elizabeth Scoot. Numer grupy - pięćdziesiąt dwa. Kto zacznie?
     W sali zapada cisza. Prostuję się na krześle, gdy jej wzrok pada na mnie. Ledwo mogę się powstrzymać od poprawienia koszuli i włosów. Ma w oczach coś, co mnie przeraża. Spojrzenie, które zupełnie nie pasuję do wyglądu i tonu głosu. Schylam głowę przypatrując się jej butom. Dzięki temu mogę udawać, że nie widzę dziwnego błysku i radości, kryjącej się za okularami.
     - Rosalie, może Ty? Wiesz, co powiedzieć.
     Krzywię się, ale kiwam głową w stronę podłogi. Powtarzamy ten sam rytuał, tydzień za tygodniem.
     - Nazywam się Rosalie i jestem tu, ponieważ zabiłam człowieka.
    Słowa wychodzą z moich ust bez trudu. W innym miejscu, w inny czasie, mogłyby wywołać oburzenie - tutaj jest tylko obojętność. Amanda, pulchna kobieta w średnim wieku, siedząca dwa krzesła ode mnie, zabiła całą swoją rodzinę. Najpierw zatruła im jedzenie, a potem pocięła ich ciała na kawałki - dokładnie sto pięć. Słyszałam tę historię tyle razy, iż mam wrażenie, że mogłabym nawet powiedzieć, w których miejscach cięła. W porównaniu do niej, mój czyn wydaje się niczym szczególnym.
     Dr Scoot odchyla się na krześle i uśmiecha szeroko, jakby słyszała moje myśli. Patrząc na nią, starannie omijam oczy.
     - Powiedz coś więcej, Rosalie. Żałujesz tego, co zrobiłaś?
     Przypominam sobie jego dłonie na jej ciele. Słyszę pogardliwy śmiech, tak różny od tego, który był wcześniej. Widzę krew - na dłoniach, na ubraniach, na jego głowie. Mogłabym powiedzieć, że żałuję, gdybym mogła cofnąć czas, to postąpiłabym inaczej, ale nie muszę kłamać. Spędzę w tym zakładzie resztę życia i nic tego nie zmieni.
     - Nie - odpowiadam w końcu, a mój głos jest głośny i pewny, pierwszy raz tego wieczoru. - Zasłużył na wszystko, co go spotkało.
     Mówiąc, patrzę w bok. Stoi tam chłopak o kruczoczarnych włosach i niebieskich oczach, które kiedyś kochałam. Jest skąpany w szkarłacie, który strumyczkiem spływa na podłogę, tworząc kałuże. Wygląda oszałamiająco, nawet teraz, a mimo to nie czuję nic.
- Zasłużył - powtarzam, a on znika.
     Wiem, że w wróci, kiedy zapadnie zmrok
Czytaj dalej »

liscie dol

liscie dol